Końcówka najgorętszego lata w historii przyniosła muzyczne wrażenia, o których będziemy mówić przy kolejnych, jeszcze cieplejszych obrotach Ziemi. Rogiński, Ploski, Kurek- trio płyt, które są demiurgiczne, czyli budujące własne światy, nawet jeśli korzystają z zupełnie realnych środków wyrazu. Przy czym Rogiński i Kurek mają ze sobą najwięcej wspólnego, głównie nerwowe kaskady rytmu inspirowane jazzem. Tak, to ucieczka od rzeczywistości, coraz mniej spójnej, w stanie coraz większej rozsypki. Chociaż może ucieczka jest tu słowem zbyt ostrym, za mało konstruktywnym. Ich kontrpropozycje opierają się na konstruowaniu, nawet jeśli głównym narzędziem jest rozmazujący pędzel. Rogiński na Talàn korzysta tylko z jednej barwy - gitary - i mimo tego ograniczenia roztacza przed nami głęboki obraz nieistniejącego folkloru. Melancholijnego, zagadkowego. Kurek ma na palecie Smartwoods cały zespół, z fenomalną harfą Anny Pašic, instrumentami dętymi Tomasza Dudy i Wojtkiem Traczykiem kładącym basowe fundamenty. Tu miejsce uśmiechu i miejsce unheimlich.
Smartwoods już na poziomie konceptu każe myśleć o barwach, bo album jest inspirowany sztuką Jeana Sariano. Ten podsunął Kurkowi wyzwalające figle, kontynuujące stymulujące wyobraźnię zabiegi z poprzedniego wydawnictwa polskiego artysty, Peach Blossom. Te objawiają się w zmutowanych, oszczędnych wokalach, rozsianych po Smartwoods. Ale środek ciężkości jest przesunięty gdzie indziej. Przetworzony do granic możliwości ludzki głos pojawia się tylko po to, żeby przypomnieć nam o człowieczeństwie autora. Reszta instrumentacji to ogród łagodnej pyschodelii, smyrającej po uszach podlotkami fletu i lekko trącającą po dłoni harfą. Tu i ówdzie Kurek przemyka po gitarze. Jak to w ogrodzie bywa, zdarzają się chruśniaki, rozbijające jasność niepokojącym zabarwieniem. Czasem ruszamy się dynamicznie, jak w „Wid”, innym razem przysiadamy w zadumie. „Maybe Life” kojarzy mi się z magiczną refleksją znaną ze wspólnego krążka Floating Points i Pharaoh Sandersa, gdzie instrument dęty poszerza panoramę słuchanego obrazka.
Trudno uwierzyć, że od przełomowej Edeny, wydanej w prowadzonej przez Lutto Lento wytwórni Sangoplasmo, minęła ponad dekada. W tym czasie Piotr Kurek dał się poznać jako muzyk unikalny, odświeżająco aranżujący dźwięki, wchodzący w dialog z innymi formami sztuki. Na A Sacrifice Shall Be Made / All The Wicked Scenes był to teatr, na World Speaks malarstwo, na Smartwoods to sztuki wizualne. W materiałach prasowych towarzyszących płycie czytamy o systemie melodyjnych korzeni, rozchodzącym się w wielu kierunkach, zapętlanym wokół kolejnych warstw aranżacji. To jeden z tropów do odczytania, chociaż ja trzymam się metafor malarskich, owe melodyjne korzenie widzę jako esy floresy, swawolnie puszczone samopas. Smartwoods dobrze się przyglądać/przysłuchiwać na modłę obcowania z obrazem. Przysuwać twarz na tyle blisko, żeby dostrzec/dosłyszeć faktury, detale, tekstury. Przystępna paleta brzmienowa temu sprzyja, nawet jeśli sam materiał bywa wymagający.
Smartwoods wyszło pod kuratelą festiwalu Unsound, gdzie można było usłyszeć materiał na żywo. Zamknięcie tej muzyki w formie płytowej pozwala wychwycić jeszcze więcej subtelności, głównie w delikatnych, elektronicznych manipulacjach dźwiękiem, które wzmacniają odrealniające wrażenie całości. Nawet jeśli Kurek przed niczym nie ucieka, to na pewno oferuje schronienie. Warto z tej oferty skorzystać!
Piotr Kurek - Smartwoods, Unsound 2023